Tagi
agnieszka, Asia, badminton, dziewczyny, kasia, nauka, przyjaciele, staszic, szkoła, wf
Tak naprawdę to napisałabym coś wesołego, bo humor mam naprawdę nie najgorszy. Siadając do tego okienka doszłam do smutnego wniosku, że ciężko będzie cokolwiek wykrzesać bo nic aż tak miłego się nie wydarzyło. Lecz gdy tylko zabierałam się za zapisywanie tego wniosku moje autoprzewrotne ja zanegowało te tezę.
Wspomniało coś o WFie, na którym naprawdę BARDZO miło się grało w badmintona. Jako, że mam na imię Martika, a co za tym idzie z definicji nie lubie większości form aktywności fizycznej, ze zdziwieniem i niejaką radością odnotowałam fakt, że dostałam tę piękną cudowną zielono białą rakietkę. No i lotkę. A lotka była za lekka. A wiatr wiał (I chciałoby się powiedzieć za Orzeszkową, że szumiał o jakiejśtam bitwie. Ale nie powiem bo nie jestem aż tak głupia). Ale nie na darmo Martika i Asia są w mat-fizie. Poświęcając dobro własne (najpierw Asi, potem moje) użyłyśmy gumki do włosów jako obciążnika i voila. Agnieszka i Kasia były pod takim wrażeniem, że aż zagrałyśmy z nimi w debla. (I tutaj pozdrawiam Agę, bo one po prostu są słabsze, nawet mimo tego, że miałyśmy pod słońce i stałaś pod drzewem :p )
Z wydarzeń miłych bądź wartościowych pozostaje jeszcze religia, pouczająca i ciekawa. Pragnę zauważyć tutaj, że absolutnie nie żałuję decyzji pt. ,że będę na nią chodzić, podjętej z pełną świadomością, że z siostrą naprawdę trzeba się uczyć. W każdym razie tematy eschatologiczne (śmierć, piekło, niebo etc.) bardzo mi się podobają.
O klasówce z matmy się nie wypowiadam i to jest moje oficjalne stanowisko.
O uczeniu się chemii również. No bo jakoś tak wyszło, że najpierw spotkałam w KFC, gdzie miałam się uczyć znajomą, która też miała się uczyć. A później okazało się, że mamy sobie z Asią wiele do powiedzenia, co doprowadziło do jednoczesnego wpadnięcia na pomysł porozmawiania o organizacji osiemnastki. Co pociągnęło za sobą oczywiście szereg absorbujących zajęć.
Idę spać. Dobranoooooc.